W
tej zakładce znajdują się luźne propozycje
postaci (jak również ich wizerunków), które można przejąć,
jeśli ktoś nie ma pomysłu na swoją własną i to do przyszłego autora
należy stworzenie rozbudowanej karty w oparciu o podane informacje. Są
to bohaterowie wymyśleni
przez Administrację, jak i tutejszych autorów. Aby przejąć daną postać,
należy powiadomić o tym przy rekrutacji.
MĘŻCZYŹNI
Edric Serenitus
[wizerunek zapożyczony od: Meken]
Turianin
25-35 lat
Urodził się na Palavenie i jak
każdy turianin odbył służbę w wojsku, by następnie starać się o miejsce
pośród Widm (Wywiad i Działania Militarno - Obronne). Niestety, jego kariera
szybko dobiegła końca po tym, jak Rada Cytadeli nie była w stanie dłużej
tolerować sposobu, w jaki zwykle wypełniał swoje misje. Choć był skuteczny,
winien był ich reprezentować z jak najlepszej strony. Nikt nie wie o tym, że w
tym samym czasie Edric pokłócił się ze swoim ojcem do tego stopnia, iż ten
wyklął go z ich rodziny, odbierając mu tym samym prawo do noszenia tatuaży
kolonii na opancerzonej czaszce. Pragnąc wieść samotne życie z dala od przeszłości, jego wędrówki po kosmosie
zaprowadziły go w końcu na Omegę, gdzie piął się po szczeblach społeczeństwa,
łapiąc się roboty to tu, to tam, głównie jako najemnik. Długo
pamięta urazy i zniewagi. Jest krytyczny, sarkastyczny, a także
inteligentny, spostrzegawczy, posiada dużą wyobraźnię i odznacza się dobrą
pamięcią. Prawdomówny
tylko wtedy, gdy jest mu to na rękę. Nie ma oporów przed
zabijaniem, gdyż nie ma wielkiego szacunku do życia. Nie traktuje ratowania
innych jako priorytetu, co jest tylko dopełnieniem jego bezwzględności.
Carneus Cervi
[wizerunek: Luke Goss]
Castithanin
28-38 lat
Castithanin
28-38 lat
Przebył
daleką
drogę do tego, by obecnie być ambasadorem Castithan na Cytadeli,
jeszcze
kilka lat temu znany był jako polityk i mediator, a przedtem służył w
wojsku.
To mężczyzna dumny, pracowity i ambitny, także bardzo honorowy i
szanujący
tradycje swego ludu. Bogowie zatem muszą mieć w opiece tego, kto w
obecności
Carneusa naruszy je lub sobie z nich zadrwi. Jeśli tylko przysłuży się
to jego
celom, odpowiednio zmanipuluje daną osobę, by ta przekonała się do jego
racji.
Z kolei, gdy wobec kogoś należałoby zastosować silniejsze środki
perswazji, nie
zawaha się przed wysłaniem swych osiłków pod właściwy adres. Jedno jest
jednak
pewne: Carneus pozostanie dobrym i lojalnym przyjacielem tak długo, jak
będziesz traktować go jak równego sobie, inaczej zetrze cię w proch - na
polu
towarzyskim lub też dosłownie. Trudno jest go przede wszystkim oszukać,
jest zbyt wyczulony na jakiekolwiek przejaw fałszu czy kłamstwa, choć
sam nie jest w 100% prawdomówny.
Jego jednostka została wysłana do tajnego centrum badawczego salarian, z którym utracono kontakt. W środku kompleksu okazało się, że prowadzone w nim były eksperymenty na nowo odkrytych gatunkach - wiele z nich spece od etyki uznaliby za agresywne. Podmioty badań wydostały się na wolność, Vilis i jego grupa zmuszeni byli do tego, by bronić się przed nimi i w trakcie potyczki doszło do wypadku. Jeden z ludzi turianina zginąłby w paszczy stwora, gdyby ten w ostatniej chwili nie uratował mu życia, zasłaniając go własnym ciałem i rozrywając kreaturę za pomocą biotyki. Krew potwora okazała się jednak zawierać jakąś silnie żrącą substancję, gdyż, gdy tylko trysnęła na hełm ochronny Vilisa, zaczęła wypalać w nim dziurę. Śmierdzące opary, które wydzielały się z niej, miały dodatkowo działanie szkodliwe - sprawiły, że turianin stracił wzrok.
Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Ani lekarze ani naukowcy nie byli w stanie przywrócić mu zdolności widzenia, a jedyne, co mogli dla niego uczynić, to zaszczepić mu implanty, dzięki którym "widział" na zasadzie echolokacji, z kolei używanie mocy tylko pogłębia tę umiejętność, dzięki czemu widzi kontury, nawet większe lub mniejsze detale, lecz nie rozróżnia kolorów. Niestety, dowództwu to nie wystarczyło i wkrótce zastąpiono go kimś innym, a jego skierowano na przedwczesną emeryturę. Vilis nie mógł jednak siedzieć bezczynnie na tyłku do końca swych dni, wiedział, że wciąż może przydać się do czegoś. Rozpoczął więc swoją osobistą krucjatę jako bojownik udający najemnika, której nie przerwał nawet wtedy, gdy zostawiła go żona, która nie mogła znieść powrotów do domu (eks)męża poobijanego do krwi lub postrzelonego w paru miejscach.
Od pewnego czasu z pewną rudowłosą kobietą w czerni wchodzą sobie w drogę. Prowokuje go do granic możliwości, co kiedyś zapewne by zignorował, ale nie teraz. Teraz jest zupełnie kimś innym. I pociągają go takie wyzwania.
[Dodany przez: Vardalia
Uwagi od autorki: Pomysł z echolokacją nieco zaczerpnięty z mojej dawnej postaci wzorowanej lekko na Daredevilu. Vilis nie musi być niewidomy, można tę kwestię obejść, ale uznałam po prostu, że taki będzie ciekawszy i bardziej "żywy". Imię, nazwisko i wiek można zmienić.]
Vilis Andreius
[wizerunek zapożyczony od: Pyremoonshadow]
Turianin
30-38 lat
Były wojskowy, poważany w dawnym środowisku i wyróżniający się godnymi uznania umiejętnościami biotycznymi. Niegdyś nadzorował specjalną grupę uderzeniową - Oddział do Zadań Szturmowo-Infiltracyjnych i Obronnych (SIO) i szkolił jej członków, by każdego dnia stawali się lepsi niż byli, by nie spoczywali na laurach. Podwładni byli mu posłuszni, gdyż zawsze wiedział, w jakiej sytuacji należało dać z siebie wszystko, a kiedy zaś odpuścić, nigdy też nie zostawił nikogo na pewną śmierć. To pewnego dnia go zgubiło.Jego jednostka została wysłana do tajnego centrum badawczego salarian, z którym utracono kontakt. W środku kompleksu okazało się, że prowadzone w nim były eksperymenty na nowo odkrytych gatunkach - wiele z nich spece od etyki uznaliby za agresywne. Podmioty badań wydostały się na wolność, Vilis i jego grupa zmuszeni byli do tego, by bronić się przed nimi i w trakcie potyczki doszło do wypadku. Jeden z ludzi turianina zginąłby w paszczy stwora, gdyby ten w ostatniej chwili nie uratował mu życia, zasłaniając go własnym ciałem i rozrywając kreaturę za pomocą biotyki. Krew potwora okazała się jednak zawierać jakąś silnie żrącą substancję, gdyż, gdy tylko trysnęła na hełm ochronny Vilisa, zaczęła wypalać w nim dziurę. Śmierdzące opary, które wydzielały się z niej, miały dodatkowo działanie szkodliwe - sprawiły, że turianin stracił wzrok.
Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Ani lekarze ani naukowcy nie byli w stanie przywrócić mu zdolności widzenia, a jedyne, co mogli dla niego uczynić, to zaszczepić mu implanty, dzięki którym "widział" na zasadzie echolokacji, z kolei używanie mocy tylko pogłębia tę umiejętność, dzięki czemu widzi kontury, nawet większe lub mniejsze detale, lecz nie rozróżnia kolorów. Niestety, dowództwu to nie wystarczyło i wkrótce zastąpiono go kimś innym, a jego skierowano na przedwczesną emeryturę. Vilis nie mógł jednak siedzieć bezczynnie na tyłku do końca swych dni, wiedział, że wciąż może przydać się do czegoś. Rozpoczął więc swoją osobistą krucjatę jako bojownik udający najemnika, której nie przerwał nawet wtedy, gdy zostawiła go żona, która nie mogła znieść powrotów do domu (eks)męża poobijanego do krwi lub postrzelonego w paru miejscach.
Od pewnego czasu z pewną rudowłosą kobietą w czerni wchodzą sobie w drogę. Prowokuje go do granic możliwości, co kiedyś zapewne by zignorował, ale nie teraz. Teraz jest zupełnie kimś innym. I pociągają go takie wyzwania.
[Dodany przez: Vardalia
Uwagi od autorki: Pomysł z echolokacją nieco zaczerpnięty z mojej dawnej postaci wzorowanej lekko na Daredevilu. Vilis nie musi być niewidomy, można tę kwestię obejść, ale uznałam po prostu, że taki będzie ciekawszy i bardziej "żywy". Imię, nazwisko i wiek można zmienić.]
KOBIETY
Doveloir "Dove" Windawn
[wizerunek: Francesca Fioretti | Salliby]
Człowiek albo Asari
20-25 lat | 100-130 lat
Za dnia pracuje jako jeden
z najlepszych handlarzy informacjami w jednym z ogólnodostępnych
biurowców, a wieczorami (głównie w weekendy) jako barmanka w barze. Gdy dorosła i skończyła szkołę, postanowiła wyrwać się z domowego zacisza i
uniezależnić. Gdziekolwiek się udawała, nie zagrzewała tam zbyt długo miejsca. W jej pracy nietrudno było nie
usłyszeć, o czym rozmawiają inni, jakie życiowe rozterki przeżywają ze swym
trunkiem w ręku, co ich gnębi, czego lub też kogo nienawidzili. Często zdarzało
się, że ci bardziej zalani klienci zwierzali jej się ze swoich problemów. Kiedy
tylko była możliwość, pomagała im rozmową, radą lub pożyczała pieniądze (czym
chyba najbardziej zaskarbiła sobie u nich szacunek), a jeśli nie, to grzecznie
mówiła, iż już chyba dość wypili i powinni iść do domu.Niemniej jednak, to właśnie dzięki nim dowiadywała się więcej o sytuacji, jaka panowała w otoczeniu, co nakazało jej zachować większą ostrożność, niż do tej pory, zbierając dane informacje dla siebie, jeśli były bardzo ważne. Odkąd Dove udało się „rozwinąć skrzydła”, zyskała wiele różnorodnych opinii na swój temat oraz zarówno przyjaciół, jak i wrogów. Tym razem jednak wolała podjąć ryzyko i pozostać tam, gdzie jest. Być może wygląda niewinnie, lecz pozory mylą, o czym już niejedni zdołali się przekonać. Działając w dwóch światach można mieć praktycznie wszystko, trzeba też jednak zachować ostrożność w swych działaniach, o czym Dove nigdy nie zapomina.
Arisme Cervi
[wizerunek: Jaime Murray]
Castithanka
24-30 lat
Uwodzicielska,
inteligentna, a co za tym idzie - nieprzewidywalna. Za tymi łagodnymi
rysami twarzy kryje się prawdziwy drapieżnik, z którym potencjalna
ofiara nie chciałaby stanąć twarzą w twarz w obliczu zagrożenia.
Oficjalnie jednak nie przyznaje się do tego, jak wyśmienicie wręcz
potrafi toczyć typowo ludzkie gry, pozostawiając w życiu codziennym
podobne kwestie swemu mężowi. Arisme wywodzi się z szanowanego rodu
wśród swego ludu - tradycja, którą podtrzymuje poprzez bycie kobietą
dystyngowaną, kulturalną, szlachetną i życzliwą. Trudno powiedzieć, w
jakim stopniu za jej czynami i postępowaniem kryją się dobre intencje,
jakie motywy kierują nią w rzeczywistości. Czy wy też bylibyście święcie
przekonani o tym, iż za tym obliczem Afrodyty nie kryje się jadowity
wąż? Choć trzeba przyznać, że w stosunku do swego męża i syna jest
bardzo kochająca oraz opiekuńcza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz